Info

avatar Nazywają go różnie, w światku rowerowym najbardziej znany jako McAron, choć on sam woli po prostu - Michał. Na rowerze jeździ od dziecka, z przerwą na dorastanie, które podobno się jeszcze nie skończyło. Od momentu założenia bikebloga przejechał "wszystkie km" ale do tego należy dodać jeszcze około 14 tysięcy. Nie przywiązuje specjalnej wagi do tego na czym jeździ - dlatego też do niedawna wędrował na rowerku z promocji za 700 zł nie zważając na porę roku. Od jakiegoś czasu przesiadl się na tanią ramę aluminiową ale wierny pozostał sztywnym widłom. Posiada aparycję z kategorii "bez kija nie podchodź" jednakże bardzo zyskuje przy bliższym poznaniu. Muzyki słucha tylko dobrej, tylko do jazzu jeszcze nikt go nie przekonał, choć ostatnio ujęło go kilka jazzowych nutek, chyba się starzeje. Lubi samochody i kobiety o urodzie specyficznej i nietuzinkowej. Przyjaciół nie posiada bo Ci go zawiedli a i sam w tej roli się nie sprawdził. Posiada wspaniałą żonę oraz dwoje nad wyraz udanych dzieci. Obecnie pełni powierzoną mu zaszczytną funkcję administratora forum Gliwickiej Masy Krytycznej.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy McAron.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
4.77 km 4.77 km teren
00:32 h 8.94 km/h:
Maks. pr.:15.00 km/h
Temperatura:-3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Kulig

Niedziela, 13 stycznia 2013 · dodano: 14.01.2013 | Komentarze 2

Ponieważ na wyjazd do Rudy było za dużo śniegu a obiecałem dzieciom kulig za rowerem to nadszedł czas wywiązania się z obietnicy. Szybkie odśnieżenie auta, montaz bagaznika, wygrzebanie sanek z gołębnika i rower na dach - 3o minut zeszło. Ubrany tylko częściowo w rowerowe ciuchy jedziemy do pobliskiego parku. Po zmontowaniu zaprzęgu mały falstart. Okazuje się, że nie jestem w stanie tego pociągnąć. Zmiana przełożenia na 1:1 i dopiero teraz lekko idzie ale tylne koło prawie w miejscu boksuje. Zatem starsze dziecko musiało zejść. Po dojechaniu na ubity śnieg juz daję radę jechać z oboma. Dojeżdżamy do toru saneczkowego gdzie po zaparkowaniu spędzamy jakis czas na tym zabawie z sankami, dzieci zjeżdżają z góry a ja zjeżdżam pod górę. Po pewnej chwili młodsze dziecię juz się znudziło zatem ruszamy w traskę. Po pokonaniu pętli dookoła parku wracamy na gókę i jeszcze kilka zjazdów. Potem zapinam juz komplet pasażerów i kierowany chęcią dokręcenia dystansu do 5km zamierzam zrobić małe kółeczko. Jak się okazuje pierwsza połowa jest lekko pod górę, co w połączeniu z przeczepką o wadze ponad 60kg skłania mnie do kapitulacji około 20 metrów przed wypłaszczeniem. Z górki już lepiej, udaje się wykręcić Vmax - 15 km/h. W trakcie kuligu widziałem dość dużo biegaczy na nartach, i duzo spacerowiczów ale rowerowy kulig był tylko jeden - mój !! Zainteresowanie napotkanych ludzi dość znaczne. Sam wypad bardzo udany, takie połączenie obcowania z dziećmi i treningu. Dla potencjalnych naśladowców - z takim obciążeniem nawet jazda z góry to jak jazda pod spore wzniesienie.
Kategoria Do roboty, Rodzinnie



Komentarze
McAron
| 19:54 sobota, 26 stycznia 2013 | linkuj He, no jasne. Fajnie że zaglądasz czasem ...
anika
| 20:02 czwartek, 17 stycznia 2013 | linkuj Naajs :D Frajda dla wszystkich
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!